Do tej refleksji skłoniła mnie moja niedawna wizyta w Dubaju. Widzicie, nie kuszą mnie zachowania stadne. W dalszym ciągu nie mam ochoty na wycieczkę na Maderę, do Egiptu czy na Zanzibar. Nie chcę jechać do Tailandii. Tak jak zupełnie nie ciągnęło mnie do Dubaju, i w sumie totalnie moje niskie oczekiwania się potwierdziły. Co nie zmienia faktu, że są miejsca, które uważam za bardzo ciekawe.
Jordania – bo Beduini, Petra i życie na pustyni. Atrakcje typu widoczki czy budynki rzadko mnie kręcą, ale inny styl życia, inny sposób myślenia, to jest coś, czego chciałabym doświadczyć.
Japonia – również spełnia powyższe założenie. W Japonii jest inaczej. Jest estetycznie pięknie i pewnie mogłabym się tam pięknie zainspirować. A trochę chyba jest tak, że znudziło mnie czekanie aż życie przeleci mi przez palce, i chcę tam pojechać i to wszystko zobaczyć. Pewnie obowiązkowym punktem jest wizyta w Tokio, ale wiecie co… tam jest tyle różnych innych fajnych miejsc do odkrycia!
Zimbabwe – bo tam się urodziłam i nie mogłam jeszcze w życiu dorosłym przeprocesować tego faktu. Zobaczyć, co to znaczy, jacy to ludzie, jak żyją. Boję się, że spora część tego doświadczenia mogłaby przypominać życie ekspatów w Dubaju… ale miejsca urodzenia się nie wybiera, po prostu muszę!
Karnawał w Rio – czy to jest jeszcze coś, co faktycznie się zadziewa? Czy to wydmuszka dla turystów, nad którą nie warto się pochylać? Chociaż, żeby tam pojechać, trzeba się trochę wykosztować – jest szansa, że niewielu turystów tam w ogóle dociera 😀
Full Moon Parties at Goa – tak samo jak powyżej. Pojechałabym, doświadczyłabym, a czy jest jeszcze czego? Na przykład na Ibizę już bym się nie wybrała. Ani do Marbelli.
Na Kubie nieoczekiwanie odkryłam Cuevas, i to była totalna odpinka. Wierzę, że takich doświadczeń mogę ciągle jeszcze znaleźć więcej.
Kambodża i te inne takie – kto nie był na backpackingu w Kambodży, ten nie zna życia. Bardzo wierzę, że kiedyś się tam wybiorę. Może przy okazji zahaczając o Koreę Południową, gdzie przede wszystkim jest dużo JEDZENIA.
Dzikie parki w Szkocji, Fjordy w Norwegii, ZIMNO w Islandii. Ja w ogóle lubię zimno 🙂 Lubię miejsca, gdzie pogoda uczy ludzi pokory. Zaraz wyda się, że jestem znudzona życiem 😀 Ale to prawda, że chodzi o doświadczenia. O coś, czego nie mam na co dzień.
I tak na przykład chciałabym przeżyć Dixie Jazz w Nowym Orleanie. Na pewno sobie wyidealizowałam to miejsce. Ale skoro festiwal jazzowy w takim Cork może być tak fenomenalnym przeżyciem, to dlaczego mekka porywającego do tańca Jazzu nie miałaby zapowiadać się równie dobrze?
Algieria i Oman, Turcja i Iran. Ta odmienność tych kultur kusi i nęci. Ale boję się, że uczynili z tej odmienności zabawkę dla turystów, więc porządnie się waham. I dlatego są na końcu listy.
Trochę tego jeszcze jest, nie?