Dawno temu w górach żyła młoda malarka, która pragnęła uchwycić w obrazach piękno porannych mgieł.
Codziennie wstawała o świcie, brała pędzle i pergamin, biegła na szczyt.
Mgieł jednak nigdy nie potrafiła namalować tak, jak je widziała. Rozpływały się, nim kończyła pierwszy pociągnięcie pędzla.
Zniecierpliwiona, zaczęła gonić za nimi, malować szybciej, bardziej zdecydowanie – lecz to tylko rozpraszało jej rękę i umysł.Pewnego dnia spotkała starego pustelnika. Opowiedziała mu o swoim problemie.
Pustelnik uśmiechnął się:
— Nie próbuj złapać mgły. Usiądź w ciszy i pozwól, by sama do ciebie przyszła.
Tego ranka malarka usiadła spokojnie na kamieniu. Oddychała, patrząc, jak mgła unosi się z doliny. Nie próbowała jej posiąść. I pędzel zaczął sam tańczyć w jej dłoni. Linie były lekkie, jak oddech. Obraz nie był doskonały, ale żył – tak jak mgła.